Plan "zachód". Plan, którego nie było

13 maja 1939 r. podpisano z Francją konwencję wojskową przewidującą, iż pełna ofensywa francuska ruszy w 15 dni od mobilizacji. Tak długo Polska miała utrzymać najważniejsze siły i ośrodki umożliwiające prowadzenie wojny

Od momentu odzyskania niepodległości i ukształtowania granic w oparciu o traktat wersalski z 1919 r. i traktat ryski z 1921 r. zdawano sobie sprawę z kruchości pokoju. Najwięksi sąsiedzi II Rzeczpospolitej, Związek Sowiecki i Republika Weimarska, od początku z odmiennych pozycji spoglądali na Polskę jako na „państwo sezonowe”. Wspomniane traktaty były raczej zawieszeniem broni niż trwałym fundamentem pokoju.

W cieniu Wersalu

Już na początku lat 20. w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego przygotowano szereg studiów operacyjnych mających na celu wypracowanie właściwej strategii na czas wojny.

Warto tu wspomnieć o studium wojny z Niemcami płk. Jana Thullie z 1921 r., z którego wynikało, iż optymalną sytuacją dla Polski byłoby podejście do ewentualnego starcia z Republiką Weimarską przy współudziale Francji i ewentualnie Czechosłowacji. Wojna samodzielna musiałaby mieć charakter głównie obronny, przejście do ofensywy przy ówczesnych możliwościach i warunkach geograficznych, byłoby – zdaniem tego oficera – przedsięwzięciem ryzykownym.

W 1924 r. przygotowano opracowania przewidujące dwa warianty konfliktu. Z jednej strony z Niemcami, z drugiej zaś podjęto się próby opracowania zarysu jednoczesnej wojny z oboma groźnymi sąsiadami. Należy podkreślić, iż w dwa lata po podpisaniu układu w Rappallo – pomiędzy sowiecką Rosją a Republiką Weimarską – trzeźwo zakładano możliwość wystąpienia owej fatalnej konfiguracji.

W przypadku wojny z Niemcami planowano prowadzenie działań o charakterze obronnozaczepnym oznaczających w pierwszej fazie obronę terenów Wielkopolski i Pomorza przy jednoczesnym ataku w kierunku Prus Wschodnich i Śląska. W drugiej fazie przewidywano uderzenie z rejonu Wielkopolski w kierunku Niemiec. W przypadku wojny na dwa fronty zakładano akcję ofensywną na zachodzie, jednak połączoną z defensywą na wschodzie kraju. Wspominane opracowania miały stanowić podstawę dla właściwego planu na czas wojny.

Powołanie po zamachu majowym w 1926 r. Generalnego Inspektoratu Sił Zbrojnych (GISZ) zasadniczo zmieniło pracę nad koncepcjami przyszłej wojny, punkt ciężkości został przeniesiony ze Sztabu Generalnego na GISZ. Wszechstronne prace koncepcyjne uległy ograniczeniu i podzieleniu. Plany operacyjne były opracowywane dla poszczególnych odcinków frontów na wschodzie i zachodzie kraju. Nie przewidując w drugiej połowie lat 20. i pierwszej połowie lat 30. Bezpośredniego zagrożenia nie przygotowano całościowego planu. Dyplomacja i podpisanie paktu o nieagresji z Sowietami (1932 r.) i deklaracji o niestosowaniu przemocy z III Rzeszą (1934 r.) dawało właściwy czas na wypracowanie szerokiego oglądu.

Plan operacyjny „Wschód”

Dynamika spraw międzynarodowych drugiej połowy lat 30. stworzyła jednak konieczność prac koncepcyjnych w szerszej skali, uwzględniających ogólny poziom koordynacji działań na poszczególnych frontach.

Ze względu na sytuację międzynarodową, a szczególnie fakt zerwania przez Hitlera współpracy ze Związkiem Sowieckim, uznano możliwość wojny na dwa fronty za rzecz nierealną. Wariant dwufrontowy, opracowywany jeszcze w pierwszej połowie lat 20., nie był podejmowany już szerzej dekadę później.

Koncentrowano się tylko na zagrożeniu albo ze strony Niemiec albo ze strony Sowietów. W pierwszej kolejności, zgodnie z założeniami polityki Piłsudskiego, dostrzegano zagrożenie zza wschodniej granicy. Gwałtowny proces uprzemysłowienia Sowietów skierowany w dużej mierze na podniesienie potencjału Armii Czerwonej dokonany w pierwszej połowie lat 30. Zdecydowanie skłaniał do zwrócenia uwagi w kierunku Kraju Rad.

W listopadzie 1936 r. w oparciu o wcześniejsze studia i opracowania rozpoczęto pracę nad planem na wypadek wojny z Rosją Sowiecką. Plan opracowany przez zespół pod kierownictwem płk. Józefa Jaklicza zakładał po pierwsze wystąpienie Rumunii u boku Polski w ramach paktu sojuszniczego, po drugie wsparcie materiałowe z Zachodu.

W oparciu o cztery armie: „Podole”, „Wołyń”, „Baranowicze” i „Wilno” oraz grupę operacyjną „Polesie” i jednostki odwodowe, planowano związać główne siły nieprzyjaciela na północ od Polesia i wyprowadzić kontrofensywy w okolicach Brześcia. Podobnie jak w przypadku kampanii 1920 r. zamierzono niwelować przewagę wynikająca z liczebności szybkością i właściwą strategią.

Przeciwko Sowietom, tak jak w przypadku późniejszego planu wojny z Niemcami, przewidywano wystawienie wszystkich sił zbrojnych, granicę zachodnią ubezpieczając jedynie siłami Straży Granicznej i jedną rezerwową dywizją piechoty.

Ostatecznie plan operacyjny „Wschód” zatwierdzono w marcu 1939 r. Pozostał on jedynie dokumentem bez praktycznego przełożenia na realia, gdyż w tym samym czasie dynamiczna sytuacja międzynarodowa całkowicie przewartościowała dotychczasowe założenia. Konieczna stała się reorientacja w kierunku zachodnim.

Założenia planu operacyjnego „Zachód”

Podobnie jak w przypadku planu „Wschód”, także założenia taktyczne dla prowadzenie wojny z Niemcami oparto o wcześniejsze doświadczenia i opracowania. Prace te nabrały dynamiki w 1936 r. Jednak nie zmierzały tak szybko do wypracowania ostatecznego planu operacyjnego, jak w przypadku wschodnim.

Podobnie jak przy Sowietach, tak i tutaj wzmożenie wysiłku zbrojeniowego w III Rzeszy skłoniło stojącego na czele polskiej armii gen. Edwarda Śmigłego-Rydza (niebawem mianowanego marszałkiem Polski) do bliższego rozeznania sytuacji na odcinku zachodnim i północnym. Na wiosnę 1936 r. powstały przynajmniej dwa opracowania. Szczególnie ważne było to stworzone w marcu przez gen. Tadeusza Kutrzebę, skupiające się głównie na zestawieniu potencjałów militarnych Polski i Niemiec.

W styczniu 1938 r. przedłożono opracowany przez ppłk. Stefana Mossora – pod kierunkiem gen. Kutrzeby – zarys planuoperacyjnego na wypadek wojny z Niemcami. Trzeba pamiętać, że dokument ten powstał w czasie, kiedy pozycja geopolityczna Polski nie uległa jeszcze znacznemu pogorszeniu geostrategicznemu. Dopiero w marcu 1938 r. Hitler włączył do Rzeszy Austrię, a jesienią zajął Sudety. W ciągu następnych miesięcy przejął całkowitą kontrolę nad resztą Czech i umocnił swoje wpływy na Słowacji.

Plan Kutrzeby–Mossora, niezwykle trzeźwy w ocenie naszych możliwości obrony, oparty był i tak na względnie korzystniejszych założeniach niż te, które stały się realne, gdy przystąpiono do prac nad planem „Zachód”.

Wnioski wypływające z dokumentu dalekie były od optymizmu. Stwierdzano wprost: „Potencjał wojenny samej Polski jest w porównaniu do Niemiec tak nikły, że trzeba uznać Polskę jako niezdolną do samodzielnej wojny z Niemcami, oczywiście w tym znaczeniu, że Polska odosobniona nie może liczyć na możliwość rozstrzygającego zwycięstwa, co nie znaczy, abyśmy byli niezdolni do narzuconej nam wojny w obronie niepodległości”.

Dlatego też podkreślano konieczność zrównoważenia różnić potencjałów poprzez sojusz militarny. Rozważano różne warianty pomocy: ze strony Francji, Rosji, istniejącej jeszcze integralnej Czechosłowacji i Rumunii. Autorzy przytomnie zakładali możliwość zawodu ze strony francuskiego sojusznika, przewidywali możliwość neutralnej postawy Rosji, pożądaną strategiczną współpracę z Czechosłowacją i jedynie tranzytową wartość Królestwa Rumunii.

Wyraźnie natomiast pisano, że „żadną miarą nie można dopuścić do przymierza Rosji z Niemcami (czego wykluczyć nie można), bo to mogłoby w każdej chwili doprowadzić do ogólnego zgniecenia Polski”. W konkluzji jasno stwierdzano, że plan obrony oparty jest wyłącznie o hipotezę aktywnego wsparcia ze strony Francji i neutralności ze strony pozostałych sąsiadów. Co więcej podkreślano, że na wypadek zawodu ze strony Francji, plan utraciłby swoją wartość.

Na tych przesłankach opierano, z uwzględnieniem uwarunkowań geograficznych i potencjałowych, wskazania czysto strategiczne. Autorzy wykluczali możliwości podjęcia działań ofensywnych (w kierunku Prus Wschodnich i Dolnego Śląska), natomiast koncentrowali się na zebraniu właściwych sił i ochronie punktów strategicznych w celu wyprowadzenia ewentualnych przeciwuderzeń. Do realizacji tych założeń konieczne było stworzenie rozbudowanego systemu fortyfikacji, co jednak w znacznej mierze wydłużało czas przygotowania się do wojny. Jednak, co ważne, podkreślano konieczność podjęcia szybkiego wysiłku w zakresie modernizacji i rozbudowy armii. Jako pierwszą z możliwych dat uderzenia Niemiec na Polskę wskazywano rok 1939.

Wojna u boku sojuszników

W ostatecznej wersji planu obrony przed III Rzeszą przyjęto jednak odmienne założenia. Wytyczne dla niego sformułowano w lutym 1939 r., z początkiem marca prace uległy zintensyfikowaniu. Wtedy to podjęto decyzję o usztywnieniu stanowiska względem Niemiec nie wykluczając akcji militarnej.

Zdawano sobie sprawę z konieczności spowodowania aktywnego wsparcia ze strony państw Zachodu, szczególnie Francji, z którą od 1921 r. łączył nas traktat sojuszniczy. Pod kątem szybkiej reakcji Francji układano plan pod przyszłą wojnę.

Ze strony polskiej zakładano działania typowo defensywne, z możliwością zwrotów zaczepnych, które miały wstrzymać niemieckie natarcie do chwili ofensywy na zachodzie. W uprzednim opracowaniu Kutrzeba zakładał pesymistycznie, iż Polska w osamotnieniu może walczyć od 6 do 8 tygodni. Marszałek Śmigły-Rydz, podbudowany zapewnieniami Francji, planował akcję wojenną w perspektywie dwutygodniowej.

13 maja 1939 r. podpisano z Francją nową konwencję wojskową przewidującą, iż pełna ofensywa francuska ruszy w 15 dni od mobilizacji. Tak długo więc według przyszłego Naczelnego Wodza należało utrzymać najważniejsze siły i ośrodki umożliwiające prowadzenie dalszej wojny.

Należy też zaznaczyć, iż w żadnym wariancie nie rozważano możliwości agresji ze strony Rosji Sowieckiej uznając ją za czynnik antyniemiecki, który w najbardziej pesymistycznej opcji zachowa neutralność.

Ogólny zarys planu, modyfikowany jeszcze przed wrześniem 1939 r., zakładał koncentrację wszystkich jednostek podzielonych na duże zgrupowania armijne na granicy z Niemcami. Wiedziano, że uderzenie wyjdzie z trzech kierunków: zachodniego, północnego (z terenu Prus Wschodnich) i południowego (z terenów ówczesnego Protektoratu Czech i Moraw oraz Słowacji). Plan obrony w ogólnym zarysie przywidywał w pierwszej fazie ochronę granic w oparciu o sześć dużych jednostek armijnych (armie „Karpaty”, „Kraków”, „Łódź”, „Poznań”, „Pomorze” i „Modlin” oraz Samodzielną Grupę Operacyjną „Narew”). Z odwodów największe znaczenie posiadała umiejscowiona na tyłach Armii „Łódź” i Armii „Kraków” – Armia „Prusy”. Spokoju na wschodniej granicy miały strzec jednostki Korpusu Ochrony Pogranicza. W drugim etapie zakładano wycofanie się i formowanie obrony na linii rzek Narew – Wisła – San.

Jednak sam plan „Zachód” nie był planem operacyjnym w pełnym tego słowa znaczeniu, tak jak tworzony wcześniej przez trzy lata plan „Wschód”. Był to zarys i pewien ogólny pomysł, który wymagał właściwego ukonkretnienia. W wielu obszarach, jak plan łączności, plan fortyfikacji, czy plan kwatermistrzowski, nie zdołano wyjść poza doraźne założenia. Same działania operacyjne zostały również zarysowane ogólnie, dalsze prace prowadzono w poszczególnych armiach, co  jednak nosiło znamię tworzonego w pośpiechu prowizorium. Nie znano ostatecznych sił, jakimi dysponowały poszczególne zgrupowania; nie znano zadań innych armii. Plan drugiej części przyszłego starcia był opracowany na jeszcze wyższym poziomie ogólności. Tak jak w przypadku modernizacji armii, tak w tym zakresie planowania działań zabrakło tego, czego nie da się kupić – czasu.

Pośpiech, brak danych...

Pod adresem planu „Z” podnoszono szereg zastrzeżeń. Szczegółowo sformułował je Marian Porwit w swoich znakomitych „Komentarzach do historii polskich działań obronnych 1939 r.”.

Pośpiech, brak właściwych danych i nierealne założenia powodowały, iż do trudnej wojny z potężniejszym przeciwnikiem przystępowano nie w pełni przygotowanym podług skromnych możliwości. Coś, co było jedynie optymistycznym założeniem, tj. ofensywa na zachodzie i neutralność Związku Sowieckiego, potraktowano jako pewnik, de facto od tego uzależniając powodzenie ryzykownej operacji.

Nasz Plan „Zachód”, jako plan operacyjny w pełnym tego słowa znaczeniu, nie istniał. Proces jego kształtowania przerwała wojna. W chwili jej wybuchu skończył się jednak czas planowania, rozpoczął się czas decyzji.

Autor: dr Maciej Zakrzewski
Artykuł pochodzi z: Dodatku prasowego krakowskiego IPN do „Dziennika Polskiego”

Podziel się: