Co za rok! Co za sezon! Ostatni…

Społeczeństwo polskie szykowało się do wojny, z nadzieją, że jej nie będzie. Wieczorem, 31 sierpnia kawiarnie i kina były pełne. O poranku miała się rozpocząć nowa epoka…

Przewidywania wojenne, które większość ludzi żywiła od dawna […] przybrały pod koniec sierpnia na sile, jednak nie w tym stopniu, by bliski wybuch wojny uważano za pewny – zanotował w 1939 r. Stefan Bolland, ówczesny wykładowca krakowskiej Akademii Handlowej. Społeczeństwo polskie szykowało się do wojny, z nadzieją, że jej nie będzie.

Cały naród z armią

W latach 30. XX w. władze Rzeczypospolitej równolegle z zabezpieczeniem interesów państwowych poprzez zawieranie układów i sojuszy międzynarodowych starały się o wzmocnienie obronności kraju.

Wobec ograniczonych możliwości budżetu państwa odwołano się do ofiarności społeczeństwa. 9 kwietnia 1936 r. dekretem Prezydenta RP został utworzony Fundusz Obrony Narodowej, którego celem było gromadzenie finansów na dozbrajanie polskiej armii, a gro środków miało pochodzić od osób prywatnych i darów różnych instytucji.

W obliczu coraz bardziej realnego zagrożenia zewnętrznego ofiarność społeczeństwa rosła – wpłacano pieniądze, przekazywano wartościowe przedmioty, kruszce. Podobnie jak w innych rejonach kraju w Krakowie apogeum zbierania funduszy przypadło na czas subskrybowania rozpisanej w marcu 1939 r. wewnętrznej pożyczki na obronę przeciwlotniczą. Na Rynku Głównym stanął wówczas „Termometr Uczuć Krakowa”, na którym codziennie zaznaczona była wysokość wpływów. W krótkim czasie krakowianie uzbierali pokaźną sumę około 10 mln zł.

Od 1938 r. uroczyście przekazywano polskiej armii sprzęt zakupiony ze środków społecznych. W Krakowie wydarzenia te odbywały się przeważnie na Rynku lub Błoniach i gromadziły wielotysięczne tłumy. Na przykład w maju 1939 r. ofiarowano wojsku czołg „Polski Rzemieślnik” zakupiony ze składek rzemieślników województwa krakowskiego, a w czerwcu samolot sanitarny „Święta Urszula” ufundowany przez zakłady wychowawcze sióstr urszulanek. Skromne datki od dzieci zostały szczególnie wyeksponowane podczas manifestacji uczniów krakowskich szkół powszechnych 12 maja 1939 r. Przedstawiciel młodzieży wręczył gen. Aleksandrowi Narbutt-Łuczyńskiemu, dowódcy Okręgu Korpusu nr V w Krakowie, czek na sumę 20 tys. zł uzbieraną przez najmłodszych. Co warte podkreślenia bardzo silnie w akcję zbierania funduszy i obrony kraju włączyli się krakowscy Żydzi.

Nie oddamy guzika

Zbieraniu funduszy nadano szeroki rozgłos. Akcji towarzyszyły wiece, pokazy obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej, wystawy sprzętu wojskowego. Obrona kraju stała się celem, wokół którego wytworzyło się poczucie jedności i konsolidacji całego społeczeństwa, pomimo bardzo ostrych w latach 30. sporów ideologicznych i politycznych.

Wielką manifestacją jedności stał się Zjazd Legionistów zorganizowany 5-6 sierpnia 1939 r. w 25. rocznicę wymarszu Pierwszej Kompani Kadrowej. Młody kaliszanin, który przyjechał wraz z rodzicami na uroczystości na krakowskich Błoniach, po latach wspominał: „Po długim oczekiwaniu […] pojawił się na trybunie marszałek Śmigły Rydz. Powitały go ogromne owacje, nastrój był wspaniały, wydawało się, że »my Niemców wcale się nie boimy«, usłyszałem słowa: »nie oddamy guzika od płaszcza Rzeczypospolitej «, entuzjazm osiągnął maksimum. […] Zaczęła się defilada. […] Entuzjazm nie ustawał, co chwilę witaliśmy nową grupę i tak przez parę godzin. […] byłem tym wszystkim wprost oszołomiony. Oczywiście uważałem, że Polska jest mocarstwem, które Hitlera zetrze w pył”.

Nie on jeden. Nastroje mocarstwowe i antyniemieckie wzrosły po przemówieniu sejmowym ministra spraw zagranicznych Józefa Becka 5 maja 1939 r. Bojkotowano niemieckie produkty, filmy, krakowski oddział „Ruchu” wycofał ze sprzedaży pisma niemieckojęzyczne.

Przygotowania do wojny

Niezależnie od optymizmu propagowanego w radiu, prasie i na wiecach podjęto w Krakowie przygotowania na wypadek wojny.

Władze miejskie zarządziły przeprowadzanie próbnych alarmów przeciwlotniczych, zaciemniania miasta, w marcu ogłoszono ochotniczy zaciąg do miejskich służb obrony przeciwlotniczej i przeciwgazowej. Podobnie jak w całej Europie największego zagrożenia upatrywano bowiem w potencjalnych bombardowaniach. Polski Czerwony Krzyż organizował kursy sanitariuszek dla kobiet.

W lipcu polecono ludnościzaopatrzyć się w minimalny zapas artykułów spożywczych, a w ostatniej dekadzie sierpnia, aby zapobiec spekulacji, Zarząd Miejski urzędowo określił ich ceny. Rodziny wojskowych i urzędników otrzymały maski przeciwgazowe. „Wyrywałyśmy je sobie z rąk, przymierzały śmiejąc się, okropnie to wyglądało” wspomina Janina Pałasińska. W tym samym miesiącu na szerszą skalę podjęto budowę schronów przeciwlotniczych, co część właścicieli domów uważała za „magistracki wymysł”.

Pod koniec sierpnia stawało się coraz bardziej oczywiste, że wojna nieuchronnie wybuchnie. Przystąpiono do kopania rowów przeciwlotniczych na Plantach, miejskich skwerach, parkach i prywatnych posesjach. Edward Kubalski odnotował w dzienniku: „biorą w tym udział wszyscy od wojewody i prezydenta miasta, do starców, dziewcząt i młodzieży”. Kuria zaaprobowała prace w niedzielę oraz wezwała wiernych do modlitw o pokój. Zarząd Miejski nakazał przygotowanie domów do zaciemnienia oraz uruchomienie wszystkich studzien znajdujących się w mieście.

„Beztroskie” lato

Jednocześnie trwały wakacje. „Przekonany o militarnej sile Polski, z podnieceniem i zainteresowaniem śledziłem rozwój wypadków politycznych, ale bliższa i ciekawsza od nich była moja miłość do Inki” – wspominał świeżo upieczony student Jacek Stocki-Sosnowski, dodając „Co za rok! Co za sezon! […] Bawiliśmy się, tańczyli, flirtowali, zapominając o całym świecie […] Wygrałem konkurs opalania. […] To było wtedy takie ważne”.

Ale atmosfera gęstniała. „Ludzie zadawali sobie pytanie,czy dojdzie do wojny, czy nie?” – wspominał Eugeniusz Bielenin. Pojawił się strach przed prowokacjami niemieckimi, niektórzy wszędzie widzieli dywersantów. Znacząco wzrosła też ilość ślubów zwieranych w świątyniach różnych wyznań.

„Ludzie wracają spiesznie z kąpielisk do domowych pieleszy, a mniej odważni, lub bliscy sąsiedzi zachodniej granicy wyjeżdżają do wschodniej połaci kraju. Zasobniejsi wywożą swe mienie w kierunku Lwowa” – odnotował Kubalski. Inna mieszkanka Krakowa zapamiętała: „Panowała dezorientacja. Często rozmowy beztroskie na tematy oderwane od aktualnych zainteresowań miały przeczyć naszym rzeczywistym nastrojom. Ludzie chcieli uciec od myśli o wojnie. Bali się, nie chcieli wierzyć w wojnę. Wiele razy słuchałam przez radio mowy Hitlera. Siła jego głosu, a właściwie krzyk, to było zjawisko jedyne w swoim rodzaju”.

30 sierpnia ogłoszono w kraju powszechną mobilizację. „Wówczas po raz pierwszy w życiu odczułem, że dzieje się coś groźnego. W pociągu bowiem był wielki tłok” – napisał ówczesny gimnazjalista.

Koleją podróżowali żołnierze i rezerwiści pragnący dotrzeć do swych jednostek oraz cywile, w tym powracający urlopowicze. Po ogłoszeniu mobilizacji sklepy były przepełnione, „ale sprzedają każdą ilość, tonami, jeśli mają. Zginął srebrny bilon, zaczynają się nieczyste kalkulacje”.

Niemniej życie w mieście toczyło się codziennym rytmem. Wieczorem 31 sierpnia kawiarnie i kina były pełne. O poranku miała się rozpocząć nowa epoka…

Autor: Anna Czocher
Artykuł pochodzi z: Dodatku prasowego krakowskiego IPN do „Dziennika Polskiego”

Podziel się: