Inwazja III Rzeszy na Polskę i zbrodnie niemieckich grup operacyjnych jesienią 1939 r.

Druga wojna światowa kosztowała życie około 6 milionów obywateli Polski. Większość z nich stanowią ofiary III Rzeszy Niemieckiej, która 1 września 1939 roku, bez wypowiedzenia wojny, zaatakowała Polskę.

Gdy 24 października 1938 roku III Rzesza zaproponowała Polsce rozwiązanie spornych problemów w stosunkach polsko-niemieckich oczekiwania Hitlera nie wydawały się szczególnie wygórowane. Chciał on, aby Polska zgodziła się na włączenie Wolnego Miasta Gdańska w granice Rzeszy (przy zachowaniu pewnych uprawnień gospodarczych i komunikacyjnych dla Polski), zbudowanie eksterytorialnej autostrady i linii kolejowej przez polskie terytorium (łączącej Niemcy z Prusami Wschodnimi przez polskie Pomorze) a także przystąpienie do paktu antykominternowskiego, wymierzonego przeciwko ZSRS. W zamian Niemcy oferowały Polsce przedłużenie zawartej 26 stycznia 1934 roku deklaracji o nieagresji i gwarancję granic. Nietrudno zwrócić uwagę, że zgoda Warszawy na podporządkowanie jej polityki Berlinowi groziła przekazaniem steru polskiej polityki zagranicznej Hitlerowi. Utrata samodzielności w tej dziedzinie prowadziłaby bez wątpienia do utraty niepodległości. Nie było gwarancji, że Hitler dotrzyma umowy ze swojej strony i nie będzie stawiać kolejnych żądań. Jak dowodzi tego historia stosunków III Rzeszy z innymi państwami, łamanie porozumień i stosowanie metody faktów dokonanych były stałymi elementami polityki Hitlera. Przykładem tego może być zajęcie Czech w marcu 1939 r., kilka miesięcy po porozumieniu monachijskim, w którym Niemcy uzyskały Sudety, co miało rzekomo zaspokoić ich żądania terytorialne.

Polska dyplomacja zaskoczona niemiecką propozycją dała odpowiedź na początku 1939 roku. Niemiecka oferta nie została przyjęta, jednak Polacy deklarowali gotowość do rozmów. Dla Hitlera było to jednak o wiele za mało: swoją ofertę pod adresem Warszawy uważał nie tylko za jednorazową, ale również niepodlegającą negocjacjom[1]. W kwietniu 1939 roku postanowił, że konflikt z Polską zostanie rozwiązany przez użycie siły i wydał odpowiednie dyrektywy Wehrmachtowi. Polska jako samodzielne państwo stała na drodze niemieckiej ekspansji zarówno w kierunku zachodnim (ponieważ była związana sojuszem z Francją i otrzymała gwarancje Wielkiej Brytanii) jak i wschodnim (odrzucała wielokrotnie składane propozycje wspólnego marszu na Moskwę). Stąd też jej wyeliminowanie stało się celem III Rzeszy.

Dnia 28 kwietnia 1939 r. Hitler wypowiedział w przemówieniu w Reichstagu polsko-niemiecką deklarację o niestosowaniu przemocy z 26 stycznia 1934 r.[2] Prowadzone wiosną i latem 1939 r. przez Berlin negocjacje miały za zadanie jedynie mydlenie oczu całemu światu „pokojowymi” próbami rozwiązania konfliktu, gdy Hitler był już zdecydowany na rozpoczęcie wojny.

Jego determinacja nie ulega wątpliwości. Kilka dni przed inwazją na Polskę, 22 sierpnia 1939 roku, Hitler obwieścił generałom Wehrmachtu, że „zniszczenie Polski [jest] na pierwszym planie. Celem jest usunięcie żywych sił, a nie osiągnięcie określonej linii. Nawet jeśli wybuchnie wojna na Zachodnie, zniszczenie polski stoi na pierwszym planie”[3]. Nakazał im prowadzenie wojny z „największą brutalnością”. Oznajmił im cynicznie, że dostarczy pretekstu, dzięki któremu Niemcy będą mogły rozpocząć inwazję: „Zwycięzcy nikt nie będzie pytał, czy mówił prawdę”[4]. Tym pretekstem miała stała się prowokacja w Gliwicach, gdzie 31 sierpnia 1939 roku polscy „powstańcy” mieli rzekomo opanować radiostację i wygłosić komunikat wzywający Polaków do powstania w niemieckiej części Górnego Śląska. Prowokację przygotowały niemieckie służby podległe Himmlerowi, a polskimi „powstańcami” byli przywiezieni na miejsce więźniowie przebrani w polskie mundury[5].

Inwazja III Rzeszy na Polskę byłaby jednak co najmniej ryzykowna bez przygotowania dyplomatycznego. Dla Berlina szczególnie istotne było to, jakie stanowisko zajmie w tej sprawie Moskwa. Inwazję ułatwiłaby bez wątpienia życzliwa lub przynajmniej neutralna postawa Związku Radzieckiego. To udało się osiągnąć przez zawarcie 24 sierpnia 1939 roku paktu o nieagresji między III Rzeszą a ZSRR (antydatowany na 23 sierpnia), który przeszedł do historii jako pakt Ribbentrop-Mołotow nazwany tak od nazwisk ministra spraw zagranicznych Rzeszy Joachima von Ribbentropa i ludowego komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa (w wielu krajach pakt ten znany jest również jako pakt Hitler-Stalin). Dołączony do niego tajny protokół dodatkowy przewidywał podział sfer wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej, w tym ziem polskich, między oba totalitarne mocarstwa. Wcześniej sojusz dwóch państw reprezentujących skrajnie różną i wrogą wobec siebie ideologię wydawał się nieprawdopodobny. Równie nieprawdopodobna wydawała się ich wspólna akcja wymierzona przeciwko Polsce[6].

Gdy 1 września 1939 roku Hitler uderzył na Polskę, Stalin zwlekał do momentu, gdy wynik kampanii wojennej wydawał się już przesądzony (nota bene już 9 września Mołotow przekazał niemieckiemu ambasadorowi w Moskwie przedwczesne gratulacje z okazji zdobycia przez Wehrmacht Warszawy[7]; w rzeczywistości armia niemiecka wkroczyła do stolicy Polski 1 października, po kapitulacji obrońców). Armia Czerwona wkroczyła na ziemie polskie 17 września 1939 roku, jednak tylko III Rzesza uchodziła w tej wojnie za agresora.

Ziemie polskie zostały podzielone między oba państwa totalitarne. Okupowane przez Niemcy terytorium zostało częściowo włączone do Rzeszy a na pozostałym obszarze utworzono Generalne Gubernatorstwo. Włączone do Rzeszy ziemie polskie poddano germanizacji, którą rozumiano przez wypędzenie Żydów i części Polaków, przede wszystkim tych których uznawano za niebezpiecznych (w tym przedstawicieli inteligencji). Z kolei Generalne Gubernatorstwo miało stanowić miejsce zsyłki „elementów niepożądanych” z samej Rzeszy i ziem wcielonych: Żydów, Romów i Polaków oraz miało być obszarem eksploatacji gospodarczej prowadzonej przez okupanta. Tam też Niemcy mordowali w latach 1942–1944 Żydów z Polski i innych krajów europejskich.

Zgodnie z poleceniem Hitlera, kampania wojenna była prowadzona niezwykle brutalnie, a dokonująca inwazji armia niemiecka nie oszczędzała ludności cywilnej i już wówczas, a nie od 1941 r., III Rzesza prowadziła wojnę totalną, skierowaną również przeciwko ludności cywilnej. W ślad za wkraczającymi dywizjami Wehrmachtu na ziemiach polskich pojawiły się już na początku września 1939 r. grupy operacyjne Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, składające się z członków SS, Gestapo i innych niemieckich formacji policyjnych. Chociaż były wielokrotnie mniej liczne niż oddziały Wehrmachtu dokonujące inwazji (liczyły około 2700 funkcjonariuszy), okazało się, że są niezwykle groźne: działając na zapleczu frontu dokonywały masowych aresztowań i egzekucji bezbronnej ludności cywilnej[8].

W końcu sierpnia 1939 roku zorganizowano pięć grup operacyjnych Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, które zostały skoncentrowane w pobliżu granicy polskiej. Ich działalność koordynował Reinhard Heydrich, szef Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, bliski współpracownik Heinricha Himmlera – szefa niemieckiej policji i Reichsführera SS. Już po rozpoczęciu niemieckiej inwazji na Polskę okazało się, że liczba grup operacyjnych jest niewystarczająca: 3 września na rozkaz Himmlera utworzono dodatkową grupę operacyjną do zadań specjalnych, którą wysłano na Górny Śląsk; 9 września powołano kolejną grupę, która następnie działała w Wielkopolsce, a 12 września w Gdańsku powstało komando operacyjne, które z kolei operowało na Pomorzu. Oprócz tych jednostek utworzonych specjalnie w związku z atakiem na Polskę, na okupowane ziemie wysyłano również oddziały Policji Porządkowej, w tym bataliony policyjne[9].

            Zadaniem grup operacyjnych miało być „zwalczanie elementów wrogich Rzeszy i Niemcom na terytorium wroga na tyłach walczących jednostek”. Tak ogólne i enigmatyczne polecenie pozostawiało ich dowódcom znaczną swobodę interpretacji. Nadzorujący działalność grup operacyjnych Heydrich nakazał 7 września, aby ziemie polskie oczyścić z „warstwy przywódczej” i Żydów. Przedsięwzięcie to nazywano „oczyszczeniem przedpola”, a w kolejnych dyrektywach doprecyzowano, że chodzi o usunięcie „Żydów, inteligencji, duchowieństwa i ziemiaństwa”[10].

Grupy operacyjne zostały wyposażone w listy obywateli II Rzeczypospolitej, których centrala Gestapo w Berlinie uznawała za niebezpiecznych. Listy zostały przygotowane w oparciu o informacje napływające z różnych źródeł (z niemieckich konsulatów i organizacji w Polsce oraz przebywających tam informatorów służb niemieckich). Po wkroczeniu na ziemie polskie listy te były uzupełniane w oparciu o odnajdywane dokumenty władz administracyjnych i policyjnych, archiwa organizacji politycznych, społecznych i kombatanckich. Stały się podstawą do dokonywania aresztowań osób, którym przypisywano antyniemieckie nastawienie. Zaliczano do nich działaczy politycznych i społecznych, ludzi kultury, duchownych, osoby zatrudnione we władzach bezpieczeństwa (policji, wywiadzie) szeroko pojmowaną inteligencję (nauczycieli, przedstawicieli wolnych zawodów), członków organizacji kombatanckich i uczestników powstań śląskich (1919, 1920, 1921) i wielkopolskiego (1918/1919). Na ziemiach wcielonych do Rzeszy do „elementu niebezpiecznego” zaliczano również Polaków pochodzących z ziem byłego zaboru rosyjskiego[11].

Żadne listy proskrypcyjne nie były okupantowi potrzebne w wypadku Żydów, z którymi od początku postępowano brutalnie i okrutnie. Podstawą prześladowań było pochodzenie; nie robiono żadnej różnicy ze względu na zaangażowanie polityczne lub „antyniemiecką” działalność. Represje wobec ludności żydowskiej miały bardzo szeroki zakres. Od gmin żydowskich wymuszano zapłacenie wysokich kontrybucji, rabowano i konfiskowano mienie, ich członków (przede wszystkim sklepy) oraz zmuszano ich do pracy na rzecz okupanta, poniżano i bito. Niszczono miejsca kultu religijnego: jesienią 1939 roku zostało spalonych lub zdemolowanych wiele synagog i bożnic. Niszczono zwoje Tory i biblioteki żydowskie. Na ziemiach zachodnich II Rzeczypospolitej jeszcze w trakcie działań wojennych rozpoczęto „dzikie” wypędzenia Żydów, których w bezładny sposób wyganiano z domów i kierowano na wschód: na ziemie Generalnego Gubernatorstwa lub do strefy okupowanej przez Związek Sowiecki. Rozpoczęły się egzekucje, chociaż wydaje się, że w tym okresie okupant jeszcze poszukiwał jakiegoś pretekstu. Mogło nim być posiadanie broni (niekoniecznie palnej), nieprzestrzeganie zarządzeń okupanta lub podejrzane zachowanie.

Z grupami operacyjnymi Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa współpracowali miejscowi Niemcy, najczęściej zorganizowani w Selbstschutzu (niem. – Samoobrona)[12], organizacji dowodzonej przez przysłanych z Rzeszy oficerów SS. Na Pomorzu, zgodnie ze sprawozdaniem dowódcy Selbstschutzu na tym obszarze, do początku października 1939 roku przystąpiło do organizacji 17 667 mężczyzn. W dokumencie tym przyznano, że „z najostrzejszymi środkami trzeba było wystąpić przeciwko 4 247 byłym obywatelom polskim”[13]. Ten eufemizm oznacza zamordowanie wymienionej liczby obywateli II Rzeczypospolitej. Nie brakowało aktów samowoli i wykorzystywania sytuacji do wyrównywania „prywatnych rachunków”. Antypolskie nastawienie miejscowych Volksdeutschów nie było jednak normą. Znane są przypadki, „innych Niemców”, którzy udzielili Polakom pomocy lub uniemożliwili zastosowanie przeciwko nim represji. Wypchnięty przez Niemca z ciężarówki wiozącej aresztowanych na rozstrzelanie Polak uniknął śmierci. Członkowie Selbstschutzu w kilku przypadkach odmówili rozstrzelania polskich sąsiadów. Wstawienie się przez volksdeutschów za aresztowanymi pozwoliło czasem na uchronienie ich przed zamordowaniem[14]. Zresztą ofiarami grup operacyjnych byli nie tylko Polacy i Żydzi, ale również antyfaszystowsko nastawieni Niemcy, uznawani przez Gestapo za „renegatów”. W obronie cywilów bezpodstawnie rozstrzeliwanych przez grupy operacyjne stawali czasem oficerowie Wehrmachtu – chociaż nie zawsze odnosząc oczekiwany skutek[15].

Wielu obywateli II Rzeczypospolitej zamordowanych zostało w akcjach odwetowych, w wypadku których okupant kierował się zasadą odpowiedzialności zbiorowej. W ten sposób postąpili Niemcy w Wawrze w grudniu 1939 r., gdzie w akcji odwetowej za zabicie dwóch niemieckich podoficerów z batalionu budowlanego przez miejscowych kryminalistów, aresztowano i rozstrzelano 107 przypadkowo schwytanych Polaków i Żydów. Siedmiu rannych przeżyło tę egzekucję.

Już we wrześniu 1939 roku okupant postawił sobie za zadanie nie tylko zniszczenie polskiej armii, ale i wszelkiego oporu, który mogliby stawiać w przyszłości obywatele II Rzeczypospolitej. Stąd od pierwszych dni wojny represje i terror objęły ludność cywilną na wielką skalę. Wkraczaniu niemieckich sił zbrojnych towarzyszyły prewencyjne aresztowania zakładników wśród znanych i szanowanych mieszkańców miast lub przypadkowo wybranych osób, w celu zabezpieczenia się przed ewentualnym oporem. W ten sposób okupant chciał również zapobiec demonstracjom lub „powstaniu polskiemu” w rocznicę odzyskania niepodległości – 11 listopada. Zgodnie z poleceniami płynącymi z Berlina represje i terror miały objąć przede wszystkim inteligencję. Miał to być odwet za rzekome zamordowanie w Polsce 58 000 Niemców.

Ponadto funkcjonariusze grup operacyjnych Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa, podobnie jak żołnierze Wehrmachtu i urzędnicy administracji okupacyjnej, byli pod wpływem niemieckiej propagandy, która wykreowała mit 58 000 zamordowanych Niemców. Joseph Goebbels, minister propagandy Rzeszy, dokładał wielu starań by Polskę obciążyć winą za wybuch wojny, a Polaków ukazać jako zbrodniarzy. Z kolei Hitler nazywał Polaków zwierzętami, dowodząc ponadto, że na Polaków „działa tylko siła”, co stanowiło kolejną zachętę dla stosowania przemocy jako głównego narzędzia polityki okupacyjnej[16].

Aby zniszczyć w narodzie wolę oporu, represje – znowu na zasadzie działań prewencyjnych i odpowiedzialności zbiorowej – skierowano przeciwko inteligencji. W Krakowie dokonano podstępnego aresztowania profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej. Aresztowani profesorowie zostali przewiezieni do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Dzięki międzynarodowemu rozgłosowi jaki zyskało to barbarzyńskie postępowanie, III Rzesza się ugięła i większość profesorów odzyskała wolność. Jednak wielu z nich straciło zdrowie lub zmarło wskutek warunków, w jakich byli przetrzymywani, i chorób[17]. Podobne akcje Gestapo przeprowadziło w Lublinie, gdzie ofiarą padli profesorowie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, Warszawie i Poznaniu. W stolicy Polski aresztowano i zamordowano cieszącego się autorytetem i szacunkiem mieszkańców prezydenta miasta – Stefana Starzyńskiego[18]. To tylko jeden z przykładów pokazujący, jak brutalnie postępował okupant.

W wypadku większości spośród dziesiątek tysięcy aresztowanych jesienią 1939 roku nie interweniował jednak nikt poza najbliższą rodziną. Zwykle bezskutecznie – nie uzyskując nawet żadnej informacji o losie bliskich (lub otrzymując informację wymijającą). Mordowano bez wyroku lub na podstawie wyroku sądu doraźnego Gestapo, który zajmował się badaniem sprawy lub przesłuchiwaniem oskarżonych i świadków, lecz wydawał z góry ustalony wyrok. Do dziś nie wiadomo, ile dokładnie osób zostało wówczas uśmierconych. Egzekucje odbywały się w zorganizowanych prowizorycznie obozach, lasach, żwirowniach. Wiele z tych ofiar pozostaje – zgodnie z zamierzeniem okupanta – anonimowych do dziś. Nie zachowały się dokumenty dotyczące egzekucji, ofiary grzebano w masowych, bezimiennych grobach, celowo zacierając ślady. Gdy do okupowanych ziem polskich zbliżała się Armia Czerwona, Niemcy rozkopywali masowe groby i palili ciała, uniemożliwiając w przyszłości nie tylko identyfikację ofiar, lecz również ustalenie liczby zamordowanych[19]. Powojenne ekshumacje, badania historyczne i śledztwa prowadzone w sprawie zbrodni niemieckich często nie pozwoliły na ustalenie nazwisk zamordowanych, a liczba ofiar znana jest w wielu wypadkach tylko w przybliżeniu. Według szacunków historyków, poza bezpośrednimi działaniami wojennymi jesienią 1939 r. zamordowanych zostało około 40 000 do 50 000 obywateli II Rzeczypospolitej.

W listopadzie 1939 roku grupy operacyjne Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa zostały rozwiązane. Nie oznaczało to jednak końca terroru: ich personel utworzył placówki Gestapo na okupowanych ziemiach polskich, które kontynuowały prowadzenie akcji represyjnych. Gehenna trwała dalej.

 

 

[1] M. Kornat, Polityka zagraniczna Polski 1938–1939. Cztery decyzje Józefa Becka, Gdańsk 2012, s. 279–288.

[2] S. Żerko, Stosunki polsko-niemieckie 1938–1939, Poznań 1998, s. 332–333.

[3] J.W. Borejsza, Śmieszne sto milionów Słowian. Wokół światopoglądu Adolfa Hitlera, Gdańsk 2016, s. 101–102.

[4] Okupacja i ruch oporu w dzienniku Hansa Franka 1939–1945, oprac. S. Płoski, t. I, 1939–1942, Warszawa 1970, s. 98.

[5] J. Böhler, Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków 2011, s. 87–91.

[6] S. Dębski, Między Berlinem a Moskwą. Stosunki niemiecko-sowieckie 1939–1941, Warszawa 2007, s. 92–95, 97–99.

[7] S. Dębski, Między Berlinem a Moskwą. Stosunki niemiecko-sowieckie 1939–1941, Warszawa 2007, s. 114.

[8] J. Böhler, Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków 2011, passim.

[9] J. Böhler, K.-M. Mallmann, J. Matthäus, Einsatzgruppen w Polsce, Warszawa 2009, s. 14–19.

[10] C. Dams, M. Stolle, Die Gestapo. Herrschaft und Terror um Dritten Reich, München 2013, s. 140; H. Krausnick, H.-H. Wilhelm, Die Truppe des Weltanschauungskrieges. Die Einsatzgruppen der Sicherheitspolizei und des SD 1938–1942, Stuttgart 1981, s. 69, 87.

[11] J. Böhler, Najazd 1939. Niemcy przeciw Polsce, Kraków 2011, s. 60–62.

[12] Zob. Ch. Jansen, A. Weckbecker, Der „Volksdeutsche Selbstschutz” in Polen 1939/40, München 1992; Zapomniani kaci Hitlera. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939–1940. Wybrane zagadnienia, red. T. Ceran, I. Mazanowska, Bydgoszcz – Gdańsk 2016.

[13] Jesień 1939. Dokumentacja pierwszych miesięcy okupacji niemieckiej na Pomorzu Gdańskim, oprac. J. Sziling, Toruń 1989, s. 80.

[14] T. Ceran, Mordercy czy zabójcy? Wilhelm Papke, Willi Thiess i zbrodnia w Klamrach koło Chełmna w 1939 roku,  w: Zapomniani kaci Hitlera. Volksdeutscher Selbstschutz w okupowanej Polsce 1939–1940. Wybrane zagadnienia, red. T. Ceran, I. Mazanowska, Bydgoszcz – Gdańsk 2016, s. 153.

[15] J. Böhler, K.-M. Mallmann, J. Matthäus, Einsatzgruppen w Polsce, Warszawa 2009, s. 64–65.

[16] E.C. Król, Polska i Polacy w propagandzie narodowego socjalizmu w Niemczech 1919–1945, Warszawa 2006, rozdziały 7 i 8.

[17] A. Bolewski, H. Pierzchała, Losy polskich pracowników nauki w latach 1939–1945. Straty osobowe, Wrocław – Warszawa – Kraków 1898, s. 107; H. Pierzchała, Wyrwani ze szponów Państwa-SS. Sonderaktion Krakau 1939–1944, Kraków 1997, s. 152–153, 161–162.

[18] W. Bartoszewski, Warszawski pierścień śmierci 1939–1944. Terror hitlerowski w okupowanej stolicy, Warszawa 2008, s. 70; Z. Mańkowski, Ausserordentliche Befriedungsaktion, w: Ausserordentliche Befriedungsaktion 1940. Akcja AB na ziemiach polskich. Materiały z sesji naukowej (6–7 listopada 1986 r.), red. Z. Mańkowski, Warszawa 1992, passim.

[19] J. Hoffmann, „Das kann man nicht erzählen“. „Aktion 1005“ – Wie die Nazis die Spuren ihrer Massenmorde in Osteuropa beseitigten, Hamburg 2013, passim.

Autor: Marcin Przegiętka
Dr Marcin Przegiętka, pracownik naukowy Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie, zajmuje się stosunkami polsko-niemieckimi w okresie międzywojennym (1918–1939) i okupacją niemiecką ziem polskich (1939–1945).

Zdjęcia

Podziel się: