Brygada Maczka

We wrześniu 1939 r. jedyną w zasadzie wielką jednostką zmotoryzowaną w Wojsku Polskim (poza Warszawską Brygadą Pancerno-Motorową, która nie ukończyła jeszcze procesu formowania i szkolenia) była 10. Brygada Kawalerii płk. dypl. Stanisława Maczka. W dniach 8-10 września przyszło jej opóźniać działania niemieckiej 4. Dywizji Lekkiej prowadzone wzdłuż głównej drogi z Rzeszowa do Jarosławia

10. Brygada Kawalerii i 4. Dywizja Lekka

W 1936 r. w Sztabie Głównym zadecydowano o utworzeniu w Wojsku Polskim pierwszych oddziałów pancerno-motorowych. Miała to być odpowiedź na rozwój zgrupowań zmotoryzowanych w krajach graniczących z Polską – Armii Czerwonej i Wehrmachcie. Realizacji doczekała się koncepcja brygad pancerno-motorowych wypracowana przez oficerów Ministerstwa Spraw Wojskowych. Na wiosnę 1937 r. procesem motoryzacji, jako pierwsza, została objęta 10. BK z Rzeszowa. Dotyczył on dwóch pułków kawalerii: 10. Pułku strzelców konnych (psk) z Łańcuta i 24. pułku ułanów (puł) z Kraśnika. Ten ostatni wszedł w miejsce 20. puł z Rzeszowa, gdzie wystąpił silny opór przeciw motoryzacji. 10. BK była głównie jednostką zmotoryzowaną, z niewielkim komponentem broni pancernej. Duży nacisk położono na uzbrojenie przeciwpancerne, którym były armaty Bofors wz. 36 kal. 37 mm, zgrupowane głównie w dywizjonie przeciwpancernym. Brygada, oprócz dwóch pułków zmotoryzowanych, dysponowała dywizjonami rozpoznawczym i przeciwpancernym, szwadronem łączności i plutonem regulacji ruchu. Po rozpoczęciu mobilizacji dołączono: batalion czołgów lekkich, samodzielną kompanię czołgów rozpoznawczych, batalion motorowy saperów, baterię motorową artylerii przeciwlotniczej i dywizjon artylerii lekkiej motorowej. Nie udało się otrzymać planowanego plutonu łącznikowego lotnictwa towarzyszącego, co pozwoliłoby zapewnić łączność oddziałom brygady i spełniać zadania bliskiego rozpoznania. Łącznie etat brygady zmotoryzowanej na stopie wojennej przewidywał 175 oficerów, ok. 4 000 szeregowych, 42 wozy bojowe, ok. 550 samochodów i ciągników różnych typów, ok. 300 motocykli, 4 haubice 100 mm, 4 armaty 75 mm, 4 moździerze 81 mm, 4 armaty przeciwlotnicze 40 mm, 27 armat przeciwpancernych 37 mm, 43 ciężkie karabiny maszynowe.

Głównym przeciwnikiem 10. BK we wrześniu 1939 r. była 4. DL. Wywodziła się z jednostek austriackich, które zostały włączone do Wehrmachtu w marcu 1938 r. Jej dowódcą od 1936 r. był gen. mjr dr Alfred Ritter von Hubicki. Po złożeniu przysięgi na wierność Hitlerowi dywizja przeszła częściową reorganizację, zmieniano także większość uzbrojenia na standardowe dla Wehrmachtu. W sierpniu 1939 r. dywizja liczyła około 10 000 żołnierzy, a jej główną siłę stanowiły cztery zmotoryzowane bataliony (dywizjony) piechoty, uzupełnione przez pułk artylerii z dwoma dywizjonami i pułk pancerny. Ten ostatni posiadał 34 czołgi lekkie PzKpf I, 23 PzKpfw II oraz 5 czołgów dowodzenia. Dywizyjny pułk rozpoznawczy dysponował samochodami pancernymi, samochodami i motocyklami. W jego drugim dywizjonie znajdowały się trzy szwadrony (w każdym po 25 samochodów pancernych: 10 SdKfz 222 i 15 SdKfz 221). Silnie rozbudowana była obrona przeciwpancerna w postaci wzmocnionego batalionu liczącego trzy kompanie przeciwpancerne (każda 12 działek 37 mm oraz 6 lekkich karabinów maszynowych) i przydzielonej kompanii ciężkich karabinów maszynowych (faktycznie 12 działek przeciwlotniczych Flak 38 kal. 20 mm).

Pierwsze walki

10. BK została skierowana w połowie sierpnia 1939 r. jako odwód szybki dowódcy Armii „Kraków”. 4. DL natomiast znalazła się w ugrupowaniu niemieckiej 14. Armii Grupy Armii „Południe”, która została rozmieszczona między innymi na terenie satelickiej Słowacji. Po rozpoczęciu wojny miała ona doprowadzić do obejścia od południa sił polskich ochraniających Górny Śląsk, Beskid Żywiecki i Kraków. Ostatecznym celem tego manewru miało być okrążenie i zniszczenie Armii „Kraków” już w toku bitwy granicznej. Do pierwszych starć pomiędzy 10. BK, a 4. DL doszło 3 IX 1939 r. W tym czasie jednostka płk. Maczka od 24 godzin była zaangażowana w walki z 2. DPanc. Uderzenia niemieckie wyprowadzane z terenu zachodniej Słowacji w kierunku Krakowa doprowadziły do kilkudniowych walk w przełęczach górskich, w trakcie których brygada polska, wzmocniona żołnierzami 1. pułku KOP, powstrzymywała postępy sił niemieckich. 4. DL nie udało się zniszczyć 10. BK, jednak przeskrzydlenie pozycji polskich od wschodu, zmusiło jednostkę polską do wycofania się na kolejne pozycje obronne. Od 3 września rozpoczął się odwrót całej Armii „Kraków”. W działaniach pościgowych główną rolę odgrywały jednostki zmotoryzowane z 4. DL na czele. 6 września sforsowała ona Dunajec, następnie doszło do walk z polską 24. DP broniącą Tarnowa od południa. Wkrótce dowództwo polskie nakazało wycofanie się dywizji znad Dunajca. Działania 4. DL doprowadziły do dwukrotnego oskrzydlenia 24. DP, a następnie do jej rozproszenia i zadania dużych strat w trakcie odwrotu.

Obrona Rzeszowa – 8 września

Po zdobyciu Tarnowa zadania postawione przed dywizją gen. von Hubickiego nakazywały zdobycie Dębicy, Ropczyc, Sędziszowa i Rzeszowa, następnie rajd w kierunku Jarosławia. Na tym kierunku nie było większych sił polskich, dlatego dowódca Armii „Małopolska” gen. dyw. Kazimierz Fabrycy nakazał płk. Maczkowi prowadzenie działań opóźniających: manewrując odwrotowo na osi odcinku Rzeszów – Przeworsk – Jarosław. Przyjęty plan zakładał, że opóźnianie zostanie przeprowadzone w trzech miejscach: Rzeszowie (8 września), Łańcucie (9 września) i Przeworsku (10 września). Płk Maczek w opisując swoje spotkanie z gen. Fabrycym napisał, że Wygramy co najmniej trzy dni na czasie, umożliwiając oddziałom armii usadowienie się na Sanie. Głównym zagrożeniem dla realizacji planu było działanie przez 10. BK w izolacji od sąsiadów, co mogło i faktycznie doprowadziło do obejścia jej pozycji przez siły niemieckie. 8 września jednostka płk. Maczka dotarła do Rzeszowa z rejonu Radomyśla, gdzie odpoczywała po kilkudniowych walkach. Z powodu braku paliwa odłączyły się czołgi „Vickers” ze 121. kompanii czołgów lekkich, co było znacznym osłabieniem sił brygady. W późniejszej fazie kampanii działały one oddzielnie. Oderwał się także szwadron czołgów TKF z taborem ciężkim dywizjonu rozpoznawczego, który dołączył do brygady dopiero 15 września. Po dotarciu większości sił 10. BK do rejonu na południe od Głogowa okazało się, że Trzciana leżąca na zachód od Rzeszowa jest już zajęta przez siły niemieckie, które dotarły tutaj o godz. 13.15. Zadanie bezpośredniej obrony miasta otrzymał 24. Puł płk. dypl. Kazimierza Dworaka. Drugi pułk zmotoryzowany – 10. psk – miał wspierać obronę z rejonu Rudnej Wielkiej-Miłocina, a wieczorem odejść na kolejną pozycję opóźniania. Skrzydło północne ubezpieczał dywizjon rozpoznawczy w Bratkowicach. Obrońcy Rzeszowa dysponowali wsparciem brygadowego 16. Dywizjonu artylerii motorowej (dam), a także dwoma dodatkowymi bateriami artylerii, w tym jedną ciężką. Płk Dworak obsadził swoimi siłami główne kierunki prowadzące do miasta, pozostawiając jeden szwadron w odwodzie. Bitwa o Rzeszów rozpoczęła się we wczesnych godzinach popołudniowych i trwała do godzin wieczornych. Miasto było w tym czasie bombardowane przez samoloty Dornier Do-17E z II dywizjonu 77. pułku bombowego. Zarówno atak czołowy, jak i próba obejścia od południa została odparta przez 24. puł. Strzelcy konni odrzucili natarcie pomocnicze. W perspektywie szturmu generalnego z użyciem całej artylerii siły polskie wycofały się w nocy, pozostawiając placówkę wysuniętą w Krasnem. Rano 9 września 4. DL wkroczyła do Rzeszowa. Opanowano także most na Wisłoku, którego saperom polskim nie udało się wysadzić z powodu niewielkiej ilości materiałów wybuchowych.

Obrona Łańcuta – 9 września

Zadanie obrony Łańcuta otrzymał 10. psk ppłk. dypl. Janusza Bokszczanina. Sprzyjającą okolicznością było to, że pułk miał bronić miasta, w którym stacjonował w okresie pokojowym. Strzelcy konni zyskali wsparcie szwadronu przeciwpancernego i baterii armat kal. 75 mm. Południowego skrzydła brygady w rejonie Albigowej bronił dywizjon rozpoznawczy. Ppłk Bokszczanin zorganizował obronę Łańcuta w podobny sposób, jak miało to miejsce w przypadku Rzeszowa, ochraniając główne drogi prowadzące do miasta od zachodu i zabezpieczając się od południa. Po stronie niemieckiej gen. von Hubicki nakazał sformowanie dwóch oddziałów pościgowych, które jak najszybciej miały dotrzeć do strategicznej linii Sanu i zdobyć przyczółki na jej wschodnim brzegu. Reszta oddziałów dywizji miała poruszać się za nimi udzielając w razie potrzeby wsparcia. Obydwa pododdziały pościgowe wyruszyły po godz. 11.00. Pierwszy z nich („Vichytil”) w rejonie Krasnego został powstrzymany przez dwie godziny na pozycji opóźniania przygotowanej przez 24. puł. Działania drugiego pododdziału pościgowego („Iwand”) spowolniły miny na południe od Rzeszowa. O godz. 15.00 siły niemieckie posuwające się wzdłuż szosy Rzeszów-Łańcut, zaatakowały pozycje polskie w rejonie Łańcuta. Na czele znajdowali się motocykliści i samochody pancerne 9. pułku rozpoznawczego. Jako pierwszy z wrogiem starł się 4. szwadron 10. psk dowodzony przez por. Hermana Cieślińskiego. Na czas walki został wzmocniony plutonem ckm i armatami przeciwpancernymi kal. 37 mm. Po stracie kilku motocykli natarcie niemieckie zostało powstrzymane. Oddział niemiecki podjął w tej sytuacji próbę obejścia obrońców przez Kraczkową i Albigową, z drugiej z tych miejscowości został wyparty dywizjon rozpoznawczy. Uderzenie TKSów z odwodowej 101. kompanii czołgów rozpoznawczych odrzuciło Niemców do Albigowej. Opisując to wydarzenie płk Maczek wspominał: Jak na wojence dawnych, minionych lat, jestem w stanie osobiście skierować kompanię tankietek do uderzenia na skrzydło nacierających na nasz dywizjon rozpoznawczy w Albigowej czołgów niemieckich. Uderzenie to śmiało wykonane przez por. Ziemskiego na skrzydło oddziału pancernego niemieckiego, bijącego się już w miejscowości Albigowa, ma większy skutek niż spodziewaliśmy się. Silną stroną kompanii jest posiadanie na tankietkach kilku najcięższych karabinów maszynowych kalibru 20 mm, które łatwo przebijają pancerz czołgów niemieckich. Czołgi niemieckie wycofują się pospiesznie, zostawiając na przedpolu kilka palących się wielkim płomieniem. Reszty dokonuje przeciwuderzeniem na Albigową dyon rozpoznawczy i ześrodkowanie ognia naszej artylerii. Wieczorem 10. BK rozpoczęła wycofywanie do Jarosławia, na co wpłynęło dalekie obejście przez oddział pościgowy „Iwand”, który o godz. 20.30 dotarł już do Rokietnicy w powiecie jarosławskim. W tej sytuacji obrona Przeworska zaplanowana na kolejny dzień traciła sens. Warto podkreślić, że w walkach w rejonie Łańcuta oddziały 4. DL straciły 14 zabitych, 36 rannych i 1 zaginionego. Były to najwyższe straty tej jednostki od początku kampanii.

Obrona Jarosławia – 10 września

10 września rano został zajęty Łańcut przez 4. DL, tymczasem niedługo później jeden z jej oddziałów pościgowych dotarł do linii kolejowej Jarosław-Przemyśl w rejonie Radymna. Wkrótce nad San dotarły pozostałe oddziały niemieckie, zanim na tej rzece zdołano utworzyć linię obrony. Z oddziałów polskich największą wartość miała 10. BK, od której w trakcie odwrotu z Łańcuta oderwała się część 10. psk (dołączyła 13 września w Żółkwi). Płk Maczek pomimo zaskoczenia stanem organizacji obrony linii Sanu, a właściwie jej braku, podporządkował sobie obrońców Jarosławia, którymi były 3 bataliony piechoty dowodzone przez ppłk. Jana Wójcika, wsparte przez kilka baterii artylerii. Bezpośrednią obronę miasta objął dowódca dywizjonu przeciwpancernego ppłk Zygmunt Moszczeński. Dysponował batalionem piechoty, dwoma szwadronami 24. puł i szwadronem artylerii przeciwpancernej, wspieranymi przez 16. dam. Odparto atakujące dwukrotnie oddziały z 2. DPanc. i 4. DL, które w Jarosławiu straciły kilka czołgów. Drugim miejscem, gdzie doszło do walk z udziałem brygady był rejon Radymna, gdzie obok zniszczonego mostu Niemcom udało się utworzyć przyczółek na wschodnim brzegu rzeki. Podjęta z marszu próba odrzucenia niemieckiego oddziału pościgowego w rejonie Ostrowa, zakończyła się rozbiciem atakującego szwadronu z 24. pułku ułanów, a jego dowódca por. Romuald Radziwiłłowicz dostał się do niewoli. Na prawym brzegu Sanu w miejscowości Duńkowice próbę likwidacji niemieckiego przyczółka podjął sam dowódca brygady płk Maczek, który stanął na czele plutonu 24. puł. Przeciwnik został zepchnięty nad rzekę, ale od ognia niemieckiego spłonął Fiat 508/IIIW Łazik dowódcy brygady (od tego dnia korzystał on ze zdobycznego Adlera). Podczas powrotu pod Jarosław płk Maczek otrzymał rozkaz zameldowania się w dowództwie Armii we Lwowie, gdzie otrzymał rozkaz odejścia znad Sanu. Miał powstrzymywać niemieckie jednostki zmotoryzowane na kierunku Krakowiec-Jaworów-Janów-Lwów. Wieczorem 10 września jednostki brygady odeszły za rzeczkę Lubaczówkę do rejonu Wólki Zapałowskiej. Podsumowując udział brygady w tej fazie kampanii szef sztabu brygady mjr dypl. Franciszek Skibiński zapisał gorzko: Byliśmy w drodze do Lipin, gdy dwa wielkie błyski rozjaśniły ciemność i rozległy się dwie potężne eksplozje. To wyleciały mosty na Sanie, wysadzone przez naszych saperów – pożegnalna salwa dla bitwy o San, której nie było!

Zamieszczone w artykule cytaty pochodzą z publikacji:

Jerzy Majka, Brygada Motorowa płk. Maczka. 10. Brygada Kawalerii 1937-1939, Wydawnictwo Libra, Rzeszów 2004, s. 97.

Franciszek Skibiński, Pierwsza pancerna, Wydawnictwo MON, Warszawa 1968, s. 96.

Stanisław Maczek, Od podwody do czołga, Lublin–Londyn 1990, Towarzystwo Naukowe

KUL, Orbis Books (London) Ltd., s. 79.

Autor: Piotr Chmielowiec
Artykuł pochodzi z: Dodatku prasowego rzeszowskiego IPN do Nowin"

Podziel się: